Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:736.23 km (w terenie 74.29 km; 10.09%)
Czas w ruchu:40:15
Średnia prędkość:18.29 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:73.62 km i 4h 01m
Więcej statystyk

Dawidowizna - Gruszki

Środa, 31 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Ten etap zaczyna się swobodnym dojazdem z Dawidowizny do Wsi Dolistowo Stare. Drogę pokonuje się dość dobrą asfaltową szosą. Obok jezdni biegnie asfaltowa, równa ścieżka rowerowa należąca do szlaku Green Velo. Jedzie się spokojnie, bezpiecznie i wygodnie. Gdy wyjeżdżałem było jeszcze dość wcześnie (około ósmej rano), więc powietrze było wspaniałe, ruch samochodowy praktycznie nie istniał. Jechało się bardzo dobrze. Po pewnym czasie szlak Green Velo skręcał w lewo w drogę o nawierzchni żwirowej, ale ja pojechałem dalej szosą do wsi Dolistowo. Wieś ta jest trochę oddalona od głównej szosy. Położenie wsi nas sama Biebrzą powoduje, że wioska jest często odwiedzana przez turystów. Nie ma co się dziwić, bo równinne tereny nad biebrzańskie są bardzo urocze.
W Dolistowie Starym jest drewniany most narzecze Biebrzy i tu znowu schodzą się szlaki Green Velo i Podlaski Szlak Bociani. Tuż za mostem droga przechodzi w dość szeroki trakt biegnący wzdłuż koryta rzeki Biebrzy. Wszystko byłoby dobrze, tylko nawierzchnia żwirowa, o luźnym piachu i niekiedy dość sporych kamieniach nie pozwala swobodnie jechać rowerem i podziwiać naprawdę piękne okolice. Bowiem trzeba uważać jak i gdzie się jedzie, bo czasami było naprawdę mało bezpiecznie. Droga jest używana przez ludność miejscową i jeżdżą nią pojazdy osobowe jak i ciągniki z okolicznych pól. Naprawdę nie jest to droga tylko dla rowerów. Rowery nie spowodowałyby takich uszkodzeń nawierzchni. Nazwanie tej drogi szlakiem rowerowym jest trochę na wyrost. Ustawienie znaków to nie wszystko.
A widoki są wspaniałe. Wody rzeki płyną na równi z powierzchnią drogi. Można zobaczyć wiele ptactwa wodnego. Ja widziałem czaple siwe i białe. Oczywiście jeszcze wiele innego ptactwa było, ale już moja wiedza na ten temat jest zbyt mała, aby rozróżnić jakie to były ptaki. W każdym razie generalnie jechało się dobrze, w ciszy, spokoju i atmosferze bliskiego i bezpośredniego obcowania z przyrodą.
Taka żwirowa droga ciągnie się do wsi Jasionowo. Później jedzie się już asfaltem. Jednak muszę wspomnieć w tym miejscu o infrastrukturze szlaku Green Velo. Otóż dojeżdżając do wsi Jasionowo zobaczymy wspaniały punkt „MOR”. Miejsce Odpoczynku Rowerzysty. Musze powiedzieć, ze włożono wiele wysiłku aby takie punkty pobudować. Jest tam wiata dla odpoczywających, stojaki na rowery, kosze na śmieci, ławeczki. Wszystko jest nowe, wspaniałe. Ale wygląda na to, że tam nikt nie wypoczywa. Czyżby nikt tam nie jeździł, nikt nie pokonywał szlaku Green Velo ? Takich punktów widziałem w czasie mego rajdu wiele, wszystkie w przybliżeniu wyglądały tak samo, oczywiście chodzi o ślady użytkowania. Nie wiem co o tym myśleć.
Od Jasionowa droga była bardzo dobra, o nawierzchni asfaltowej. Nie daleko za Jasionowem jest miejsce w którym bierze początek Kanał Augustowski. Tu Biebrza łączy się z kanałem. Nieopodal jest pierwsze śluza wodna na kanale. Śluza Dębowo.
Jest to ciekawy obiekt architektury wodnej, zbudowany w latach 1826 – 1827 przez porucznika inżynierów Przyrembla. Różnica poziomów wody wynosi około 3 metrów. Śluza zamykana jest drewnianymi wrotami.
Cały czas poruszałem się boczną, cichą o niewielkim natężeniu ruch drogą. W miejscowości Mogilnice na jakiś czas rozstałem się ze szlakiem Green Velo i pojechałem w kierunku miejscowości Sztabin. Tu do zobaczenia warty jest kościół pw. św. Jakuba Apostoła z początku XX wieku. Tuż przy kościele warta jest zobaczenia Izba Regionalna.
W Sztabinie krótki odpoczynek i ruszamy dalej w drogę. Szlak wiedzie boczną drogą, na której praktycznie nie ma ruchu. Jadąc zauważyłem uprawy tytoniu. Całkiem spore powierzchniowo uprawy tej rośliny. Jak się później dowiedziałem, to tu oprócz Lubelszczyzny uprawia się tę roślinę. Jednak uprawy nie są tak duże jak na południowym wschodzie Polski.
Przez cały czas jazdy doga była dobra i nawet bardzo mile zostałem zaskoczony, bo jadąc już w obszarze Puszczy Augustowskiej, poruszałem się po wspaniałej asfaltowej drodze. Wokół była cisza, spokój tylko w oddali było słychać głosy ptaków. Poza tym droga miała trochę zakrętów, więc jechało się od zakrętu do zakrętu a kilometry niewiadomo kiedy uciekały.
W dobrym nastroju dotarłem do wioski Gruszki która znajduje się w środku puszczy. Cisza, spokój, idealne miejsce na odpoczynek. Kwatera też okazała się fajna, nieopodal ściany lasu.
Przejechałem 85 kilometrów, ale nie byłem zbytnio zmęczony, bo drogi były na ogół dobre, teren płaski, a wszędzie spokój.

Doktorce - Dawidowizna

Wtorek, 30 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Ten zaplanowany przez mnie etap jest najdłuższy. Wynikło to z możliwości znalezienia noclegu w odpowiednich miejscach. Jak się później okazało jadąc mijałem wiele miejsc gdzie można było znaleźć nocleg. Ale ja przygotowując się do rajdu chcę, aby z góry było wiadomo, gdzie jadę, po prostu znam dokładny adres, a nie po przejechaniu 80, 90 km gdy jest się zmęczonym szukać noclegu. To jest bardzo wyczerpujące.
Ze wsi Doktorce prowadzi dobra droga w kierunku miejscowości Suraż. W Surażu spotkałem ciekawe, choć niewielkie muzeum kapliczek. Część ekspozycji jest wystawiona na zewnątrz, część jest w budynku. Z uwagi, że nie jest to ekspozycja oblegana przez turystów, może się zdarzyć, że budynek muzeum jest zamknięty. Ale nie ma problemu, na drzwiach jest telefon kontaktowy i zawsze można skorzystać i umówić się na otwarcie ekspozycji.
Z miejscowości Suraż jedziemy dalej drogą asfaltową w kierunku wsi Baciuty. Cały czas poruszamy się dość dobrze oznakowanym szlakiem czerwonym. Dalej szlak wiedzie przez miejscowości Bokiny, Jeńki, Kurowo i docieramy do Tykocina. Odcinek drogi z Suraża do Tykocina jest generalnie płaski o dobrej nawierzchni. Pokonanie jego nie sprawia wielkiej trudności.
Tykocin mnie trochę rozczarował. Jest tam wiele zabytków, kościół, klasztor, synagoga, zamek, ale wszystko to takie szare, sprawiające zaniedbanych obiektów. Najbardziej dała się we znaki to nawierzchnia ulic w tym miasteczku. Ta wszechobecna kostka, i to nawet ta nowo ułożona. Jest tragiczna dla jadącego rowerem. A samochody poruszające się po niej generują taką ilość hałasu, że trudno wytrzymać, nie mówiąc o odpoczynku. Poza tym nie ma dla turysty, rowerowego miejsca gdzie można by się posilić za przystępną cenę. W dawnych, zabytkowych obiektach potworzono restauracje, w których ceny są bardzo wysokie, a poza tym nie ma możliwości bezpiecznego zostawienia roweru z całym wyposażeniem.
Dal mnie ciekawym obiektem i fajnie komponującym się z ta miejscowością jest metalowy most na Narwi. Widok tego mostu z perspektywy rynku jest dla mnie wizytówką i znakiem rozpoznawczym Tykocina.
Oczywiście nie można zapomnieć o istniejącym tu najstarszym w naszym kraju pomniku osoby świeckiej. Na rynku jest bowiem pomnik hetmana Żółkiewskiego ze złotą buławą.
Z Tykocina nie pojechałem w kierunku tzw. Drogi Carskiej, tylko zacząłem poruszać się szlakiem zielonym w kierunku wsi Bajki. Zmieniłem troszkę trasę, z tego względu, aby ją skrócić. A poza tym kiedyś jadąc Carską Drogą, więc wiedziałem, że jest tam bardzo nieprzyjemna nawierzchnia brukowana. Nie chciałem się narażać na zbytnie obciążenie kręgosłupa po takich wstrząsach. Poza tym chciałem odpocząć po jeździe po nawierzchniach piaskowych i gruntowych. Oczywiście nie bez znaczenia było to jak długi odcinek drogi miałem dziś do pokonania.
Droga którą jechałem biegnie prawie równolegle do wspomnianej „Carskiej Drogi”, a tereny są równie ciekawe. Po Carskiej Drodze już jeździłem, a po wybranej przeze mnie jeszcze nie. Generalnie jechało się całkiem dobrze, bo droga była asfaltowa, a mijane wioski ciekawe. Ciche, spokojne, jakby się tam życie zatrzymało. Jedynie odcinek drogi między wsią Bajki Stare a miejscowością Trzcianne okazał się droga o nawierzchni żwirowej i to dość pofałdowanej w tak zwana „tarkę”. Jedzie się po niej bardzo nieprzyjemnie. Poza tym droga prowadzi głownie przez teren odkryty, więc jadący rowerem jest narażony na działanie wiatru. Ja właśnie trafiłem na pogodę wietrzną, więc musiałem włożyć sporo wysiłku w pokonanie tego odcinka.
W miejscowości Trzcianne warto zwrócić uwagę na kościół znajdujący się w centrum, jak również na zabudowę centrum. Są tam unikalne domy w zabudowie szeregowej. Ciekawy jest również rynek i jego zagospodarowanie. Odnosi się tam wrażenie spokoju, czystości i dbałości o otoczenie.
Oczywiście, poruszając się po tym terenie nie można zapomnieć o Osowcu i twierdzy będącej w tym mieście. Warto zatrzymać się i zwiedzić twierdzę.
We wsi Dawidowizna koło Goniądza dobiegł końca mój najdłuższy etap w tym rajdzie. Tu w gospodarstwie agroturystycznym w bardzo dobrych warunkach mogłem odpocząć po długiej i wyczerpującej jeździe rowerem.
Etap był długi, męczący, ale warto było go pokonać, wiele ciekawych miejsc zobaczyłem.
Pogoda, poza tym, ze dziś wiało przez cały czas jest wspaniała, było ciepło i słonecznie.

Białowieża - Doktorce

Poniedziałek, 29 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Na początku drugiego etapu wyruszamy z Białowieży w kierunku wsi Pogorzelce. Tuż za zabudowaniami Białowieży, po prawej stronie mijamy skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia. Jak dysponuje się czasem to warto zatrzymać się i obejrzeć ekspozycję.
Po pokonaniu około 5 km, skręcamy w prawo w drogę o nawierzchni gruntowej. Za raz za zakrętem, po lewej stronie znajduje się Rezerwat Dęby Królewskie. Rośnie tak kilkanaście dorodnych dębów. Każdy nazwany imieniem któregoś z królów Polski.
Dalej przez około 13 kilometrów poruszamy się gruntową drogą przez Puszczę Białowieską. Droga jest dość łatwa do pokonania. Chyba, że pada deszcz, więc może tworzyć się błoto i co za tym idzie staje się ślisko, więc trzeba uważać. Przez cały czas licząc od Białowieży poruszamy się szlakiem czerwonym (Podlaski Szlak Bociani) i jednocześnie biegnącym szlakiem Green Velo.
W miejscowości Narewka do warto zobaczyć zabytkową cerkiew pw. św. Mikołaja. Świątynia pochodzi z połowy XIX wieku. W tej miejscowości na jakiś czas szlak czerwony biegnie oddzielnie z Green Velo. My jedziemy cały czas szlakiem czerwonym, kierując się na miejscowości Lewkowo i Michnówka. Od miejscowości Narewka do miejscowości Suszcza nawierzchnia drogi jest asfaltowa. Jak to zwykle bywa asfalt na takich bocznych drogach jest łatany, więc trochę nie równy. Ale nie można narzekać.
W Suszczy rozstajemy się ze szlakiem Green Velo, który się pokrywał z naszym czerwonym szlakiem od Michałówki do Suszczy.
Pod koniec wsi Suszcza tuż koło grupy krzyży skręcamy w lewo, a szlak Green Velo biegnie prosto. Nawierzchnia asfaltowa ciągnie się na tej drodze przez kilkaset metrów, później droga asfaltowa przechodzi w drogę o nawierzchni żwirowej. I tak jest do wsi Odrynki. Trzeba zaznaczyć, że na większej części drogi Miedzy wsią Suszca i Odrynki dało się całkiem swobodnie jechać, ale kawałkami było ciężko, a nawet było tak, że trzeba było zsiąść z roweru i go prowadzić, gdyż nie dało się jechać. Piach mielił się pod oponami.
We wsi Odrynki droga jest brukowana i też nie bardzo da się pojechać z jakąś większą prędkością. Za wsią znowu jest droga gruntowa ale już nie tak długo trzeba jechać, bo po pokonaniu odcinka około 200 - 300 metrów dojeżdżamy do drogi o nawierzchni asfaltowej. Droga ta biegnie przez las, więc możemy tu odpocząć po trudach jazdy gruntowymi drogami.
W ten sposób docieramy do przedmieść miejscowości Narew. W tej miejscowości do ciekawszych miejsc można zaliczyć cerkiew pw. Podwyższenia Świętego Krzyża. Cerkiew stosunkowo nie tak dawno została odrestaurowana.
Jednak wizyta w Narwi nie była długa. Udajemy się w dalszą drogę, w kierunku miejscowości Trzcianka. Jazda nie jest uciążliwa, bo teren jest w miarę płaski a nawierzchnia drogi wykonana z asfaltu. Trzcianka to jedna z miejscowości leżącej w „Krainie Otwartych Okiennic”. Już na samy wjeździe do wsi zauważymy wspaniale malowane, drewniane domy, a szczególnie ich okiennice. Wiele z tych domów pochodzi z przełomu XIX i XX wieku. To twórczość miejscowej ludności, która, jak się dowiedziałem w ten sposób poniekąd rywalizuje między sobą. Do miejscowości leżących w Krainie Otwartych Okiennic zalicza się również wsie Soce i Puchły.
Ja nie zajeżdżałem do wsi Soce, bo to nie po drodze. Z Trzcianki pojechałem w kierunku wsi Puchły. Tuż za miejscowością Trzcianka znowu nawierzchnia drogi w postaci asfaltu kończy się, zaczyna się droga gruntowa, trochę piaszczysta. Dojeżdżając do wsi Puchły zobaczymy skupisko krzyży, prawosławnych i łacińskich. Takie obiekty można zobaczyć na tych ziemiach praktycznie w każdej wsi. Według mojej oceny jest to wyraz współżycia ludności o różnych religiach. Pokazują, że można obok siebie zgodnie żyć.
Będąc we wsi Puchły nie sposób nie zatrzymać się przy wspanialej cerkwi. Jest to chyba jedna z najpiękniejszych obiektów tego typu w dolinie Narwi. Obecna cerkiew pochodzi z lat 1913 – 1918. Została ona pobudowana na miejscu objawienia się Matki Boskiej Opiekuńczej. Objawienie miało miejsce w XVI wieku. Oczywiście z tym faktem wiąże się stosowna legenda, o której można w różnych publikatorach Przeczytać.
Jeżeli jest możliwość to warto zadać sobie trudu i spróbować porozmawiać z parochem. Parochia to odpowiednik parafii w kościele Rzymsko katolickim. Ksiądz ten opowiada bardzo wiele ciekawych rzeczy na temat obrządku prawosławnego, o wystroju wnętrza cerkwi i w ogóle o życiu w kapłaństwie prawosławnym. Nie dowiemy się o jakich sensacjach, z życia prawosławia, ale ich zwyczaje warte są poznania. Ja osobiście dowiedziałem się wiele na temat budowy cerkwi, usytuowania poszczególnych elementów wystroju wnętrza kościoła. Poznałem reguły, z grubsza budowy cerkwi.
Dalsza droga ze wsi Puchły również nas nie rozpieszcza, gdyż jesteśmy zmuszeni poruszać się po nawierzchni żwirowej z dużą ilością luźnego piachu i kamieni. Jadąc bocznymi drogami docieramy do drogi krajowej nr 19. Zwracając baczną uwagę na dość dużą ilość przejeżdżających pojazdów przecinamy „19”. Początkowo jedziemy kilkaset metrów dobrą asfaltową drogą, ale to nie trwa długo, do musimy skręcić w lewo w las i już praktycznie do samej do miejscowości Doktorce pod kołami mieli się żwir lub piach. Trzeba się dość dobrze napracować, aby pokonać ten odcinek drogi rowerem z bagażami.

Siemiatycze - Białowieża

Niedziela, 28 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Jak już wspomniałem Podlaski Szlak Bociani zaczyna się w Białowieży. Mieszkając w Siedlcach musiałem na początek dotrzeć do Białowieży. Aby sobie troszkę uprościć pojechałem samochodem do Siemiatycz i dopiero stamtąd wyruszyłem rowerem w kierunku Białowieży. Taki wariant pozwolił mnie na dodatkowe poznanie terenów nadbużańskich i kawałek Podlasia południowego.
Między Siemiatyczami a Milejczycami teren jest pofałdowany, więc musimy być przygotowani na pokonywanie pagórków i to całkiem sporych. Biorąc pod uwagę, że jedziemy rowerem z sakwami i całym wyposażeniem, to trzeba troszkę popracować, aby przejechać te pagórki. Oczywiście nie są to jakieś wielkie góry, jednak mając na uwadze długość trasy jaką planuje się pokonać, trzeba spokojnie jechać nie szarpać siłami.
Później już teren staje się bardziej płaski i jazda nie jest taka uciążliwa. Generalnie jedzie się po całkiem dobrej, asfaltowej nawierzchni i w terenach zalesionych. Ruch samochodowy też nie jest zbyt duży.
W połowie odcinka pierwszego etapu mego rajdu dojeżdżamy do miejscowości Dubicze Cerkiewne. Jest to niewielka ale ciekawa i malownicza wioska. Warto w niej zobaczyć cerkiew pw. Opieki Matki Bożej. Obecna cerkiew została zbudowana w latach 1946 – 1948. Oczywiście w wiosce istniała wcześniej parafia, jej powstanie datowane jest na XVI wiek.
W Dubiczach Cerkiewnych moja trasa pokrywa się ze słynnym szlakiem Green Velo. W tym miejscu szlak wykonany jest w postaci fajnej asfaltowej ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż szosy relacji Kleszczele – Hajnówka. Szlakiem jedzie się bardzo wygodnie i bezpiecznie. Jedynym mankamentem lub czynnikiem, który może wpływać w określone dni na komfort jazdy to, to, jest w miarę prosty, co sprawia wrażenie, że ciągle jedziemy i jedziemy. Nie ma odczucia upływu drogi. Poza tym wiedzie przez odkryty teren. W dni, kiedy jest dość intensywne słońce daje się to we znaki. Zmusza jadącego do spożywania dużej ilości płynów. Jednak mimo tych uwag i spostrzeżeń, nie tak dawno utworzonym szlakiem rowerowym, jedzie się bardzo dobrze.
Dojazd do Hajnówki nie stwarza żadnych problemów, a już stamtąd do Białowieży jest tylko 18 km i to drogą wśród drzew Puszczy Białowieskiej. Na tym odcinku nie jest to droga zbyt szeroka, a ruch jest dość spory, więc trzeba uważać. Najważniejsze jechać zdecydowanie, równo i spokojnie. W czasie przejazdów zauważyłem, że kierowcy samochodów pozytywnie się zachowują wobec jeżdżących na rowerach, którzy zachowują się zgodnie z przepisami i pewnie prowadzą rower.
Przez cały czas jazdy od miejscowości Dubicze Cerkiewne do Białowieży jedziemy szlakiem Green Velo. O ile na odcinku do Hajnówki była to nowo wybudowana ścieżka rowerowa, to pomiędzy Hajnówką a Białowieżą jest już istniejąca droga, niczym nie różniąca się od innych.
W Białowieży jest wiele atrakcji turystycznych, które warto zobaczyć. Jak wspomniałem we wstępie nie będę opisywał tych atrakcji. Nie taki jest mój zamysł pisząc o tym rajdzie.
Jednak warto w czasie planowania wycieczki zarezerwować sobie czas na pochodzenie po Białowieży i chociaż pobieżnie zobaczyć takie obiekty jak cerkiew pw. św. Mikołaja Cudotwórcy, Dworzec Białowieża Towarowa, drewniany carski dwór myśliwski czy zabudowania carskie. Po pokonaniu odcinka drogi o długości 80 kilometrów czasami nie jest się w stanie lub po prostu się nie chce już ruszyć nogami, ale warto się zmobilizować i zobaczyć te ciekawe miejsca. W ten sposób możemy połączyć odpoczynek, relaks po jeździe rowerem i zwiedzenie ciekawych miejsc.
W czasie pierwszego etapu rajdu przejechałem 82 km. Generalnie trasa nie jest trudna i przebycie jej w sposób spokojny nie stwarza problemów, dla osoby trochę jeżdżącej na rowerze.

Mała trasa

Wtorek, 23 sierpnia 2016 · Komentarze(0)

Małą runda

Czwartek, 11 sierpnia 2016 · Komentarze(0)