Tartak - Błaskowizna

Piątek, 2 września 2016 · Komentarze(0)
Ostatni szósty etap prowadzi z miejscowości Tartak do wsi Błaskowizna nad Jeziorem Hańcza. Odcinek stosunkowo krótki, ale przy planowaniu trasy brałem pod uwagę ukształtowanie terenu i jakość dróg po jakim trzeba było jechać.
Początkowo jechało się bardzo dobrze. Droga asfaltowa tuż za wsią Piertanie przeszła w gruntową. Mimo to jechało się bardzo dobrze, bo droga była twarda i ubita. Poranny chłód dodawał świeżości. Kawałki drogi były również żwirowe, ale nie rozjechane przez maszyny rolnicze. Do Kaletnik jechało się całkiem dobrze, okalające drogę lasy należące do Wigierskiego Parku Narodowego dawały ciszę i spokój. Jazda rowerem w takich warunkach jest bardzo przyjemna.
Od Kaletnik do Leszczewa teren stał się pagórkowaty. Pagórki utrudniały jazdę, podjazdy miały nachylenie nawet 6 – 8 %. Podjazdy nie były może zbyt długie, ale występowały jeden za drugim. Taka jazda z góry na dół i znowu pod górę jest wyczerpująca, tym bardziej ze jak wiadomo jechałem z całym bagażem. Całe szczęście, że nawierzchnia dróg była dobra, bo asfaltowa. Ale obok wysiłku, były ciekawe widoki. Ukształtowanie terenu powodowało, że było na co popatrzeć.
W Leszczewie jest bardzo duży ośrodek sportowy, jest tam również wyciąg narciarski. Poza tym cały kompleks budynków hotelowych i sportowych. Można tam korzystać praktycznie z każdej formy aktywnego wypoczynku.
W Jeleniewie zrobiłem przystanek, w czasie którego zwiedziłem zabytkowy kościół znajdujący się w centrum wsi.
Dale z Jeleniewa pojechałem drogą krajową nr 655. Było tu trochę więcej pojazdów, ale za to droga nie przebiega przez pagórki. Była bardziej płaska, więc mogłem troszkę wypocząć.
Po przejechaniu około 5 km zjechałem na boczną drogę w kierunku miejscowości Udziejek. Pagórki, zjazdy i wjazdy znowu się zaczęły. Za wsią Udziejek droga asfaltowa zmieniła się na szlak żwirowy, ale pagórków nie ubyło. Temperatura powietrza była co raz wyższa, słońce grzało, wiec jazda stawała się trudniejsza. Oczywiście nawierzchnia drogi powodowała, że w kilku miejscach musiałem zejść z roweru , bo nie dało się jechać. Nawierzchnia żwirowa, była tu w wielu miejscach rozjechana, podjazdy po 6 %, więc nie było lekko.
Ale atrakcji terenowych było jeszcze więcej, ale to już bardziej przyjemnych, bowiem mogłem zobaczyć jedno z większych wzniesień w tym miejscu, Górę Cisową (256 m npm). Ciekawa góra której połowa szczytu jest zarośnięta drzewami, a połowa nie. Nazywana jest „Suwalską Fudżijamą”.
Około 1,5 kilometra przed wsią Błaskowizna przejeżdżałem obok Głazowiska Łopuchowskiego. Jest to dość spore zbiorowisko kamieni o różnych rozmiarach, Pośród nich były głazy dość dużych rozmiarów. Rezerwat stanowi 7 wałów moren czołowych, ułożonych amfiteatralnie, począwszy od jeziora Hańcza i stopniowo obniżających się w kierunku zagłębienia Szeszupy (od 260 m n.p.m. do 215 m n.p.m.). Pagórki te są formami akumulacji lodowcowej zbudowanymi z piasków, żwirów, gliny i głazów. Na zboczach znajdują się nagromadzenia głazów narzutowych (przeważnie granitowych). Pomiędzy pagórkami znajdują się owalne zagłębienia wypełnione torfami. W 1988 r. na czwartym i piątym fragmencie z kolei, licząc od jez. Hańcza, utworzono rezerwat geologiczny "Głazowisko Łopuchowskie" o pow. 16 ha.
W miejscowości Błaskowizna zaplanowany był nocleg i zakończenie rajdu. Zajechałem na kwaterę i zostawiłem sakwy. Już bez nich pojechałem do miejscowości Przerośl. Tam w miejscowym kościele w bocznym ołtarzu znajduje się figurka św. Jana Nepomucena. Będąc tak blisko musiałem skorzystać z okazji i pojechać tam. Podobno jest tam jeszcze jedna chyba troszkę starsza figurka, ale ksiądz, który mnie oprowadzał, powiedział, że figurka jest obecnie w renowacji.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa sieza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]