Gruszki - Tartak
Czwartek, 1 września 2016
· Komentarze(0)
Ten etap jest
planowany jako najkrótszy w całym rajdzie. Tak wyszło w planowaniu, ale to dobrze.
Bo po kilku dniach jazdy potrzebny jest etap spokojniejszy, wolniejszy,
krótszy, po prostu wypoczynkowy. Chociaż takie były plany, to w rzeczywistości
wyszło tylko to, że jest etap krótszy.
Na początek ze wsi Gruszki wyjazd wspaniałą asfaltową drogą. W godzinach rannych czuć było świeżość powietrza, leśnego powietrza. Droga ta doprowadziła mnie do Mikaszówki.
W Mikaszówce warto zobaczyć drewniany kościół z początku XX wieku. Wystrój kościoła jest typowy dla terenów na których się znajduje. Bowiem wewnątrz kościoła znajdują się liczne poroża jeleni i łosi. Poza tym w Mikaszówce jest kolejna śluza na Kanale Augustowskim. Śluza budowana była w roku 1828, budował ją por. inżynierów Korczakowski. Tu różnica wysokości wody wynosi maksymalnie 2,7 metra.
Kanał Augustowski należy do najcenniejszych zabytków polskiej kultury technicznej z okresu pierwszej połowy XIX wieku. Kanał ten łączy dopływ Narwi i Biebrzy z Niemnem. Na kanale zbudowanych jest 18 śluz, w tym na terenie Polski jest 14, na Białorusi 3, a jedna jest na samej granicy. Łączna długość kanału wynosi 101 kilometrów.
Tuż za mostem na śluzie szlak znowu zaczyna biegnąć przez las. Ale tym razem znowu Szlak Bociani pokrywa się ze szlakiem Green Velo. Od Mikaszówki droga leśna jest drogą gruntową. Na początku droga jest dość wilgotna, więc jej nawierzchnia jest zwarta, co powoduje, że jedzie się całkiem dobrze. Jednak miejscami, gdzie las stale się trochę rzadszy lub droga wiedzie przez jakąś polankę to słońce wysusza piasek i staje się on sypki, a więc ciężki do przejechania. Im dalej od Mikaszówki tym można powiedzieć, że jest gorzej. Wyrównywanie drogi pługami i postawienie znaków, a tych jest faktycznie dużo, nie oznacza, że szlak jest przejezdny w łatwy sposób.
Po pokonaniu około 6 kilometrów w wiosce Dworczysko przejeżdżamy prze most na rzece czarna Hańcza. Miejsce jest urocze. Trzeba się tu zatrzymać i popatrzeć na spokojnie płynącą rzekę, na jej zakola.
Po 14 kilometrach jazdy od Mikaszówki docieramy do miejscowości Frącki. Tu szlak, droga krzyżuje się z droga krajową nr 16 biegnąca z Augustowa do granicy z Litwą. Ruch na tej drodze jest duży, więc trzeba uważać na przejeżdżające samochody.
Drogę nr 16 przecinamy i ładną asfaltówką jedziemy dalej. Wokół lasy, niewielkie wioski, pola z uprawami tytoniu. Tutaj chyba są większe uprawy tej rośliny, bo widziałem stojące na podwórzach siedlisk maszyny do zbierania tytoniu.
Przy jednej z upraw zatrzymałem się, aby popatrzeć jak tytoń jest zbierany. W tym miejscu zbieranie odbywało się ręcznie. Sama roślina ma wysokość około 180 – 190 cm. Jest to dość gruby trzon z którego wyrastają pokaźne liście. Na szczycie widoczne były całkiem ładne, delikatne kwiatki o zabarwieniu biało-różowym. Roślina jest sadzona przez maszynę, więc rośnie w równych rzędach. Tytoń właśnie się sadzi nie sieje. Sadzonki są hodowane przez zimę i na wiosnę maszyny sadzonki umieszczają w ziemi. Zerwane liście prasowane są w taką metalową ramkę z kolcami, a następnie przewożone do suszarni, gdzie przy pomocy pary suszone. Po wysuszeniu, w zakładach tytoniowych poddawany jest dalszej obróbce i ulepszaniu. Generalnie nie czuć było specyficznego zapachu, pojawia się on dopiero po wysuszeniu. Poza tym w czasie produkcji papierosów do tytoniu dodawane są substancje zapachowe. Oczywiście jest wiele gatunków tytoniu, ale to dla przeciętnego obserwatora jest już wyższa szkoła jazdy.
W miejscowości Gulbin, opuściłem szlak Green Velo i ruszyłem przerost na rzece Czerna Hańcza Podlaskim Szlakiem Bocianim. Droga wiodła przez las ale była ubita, dość twarda, tak więc o wiele lepiej się jechało niż na żwirowych odcinka będących wcześniej. Poza tym był to dość gęsty las, więc dawał dużo cienia. Jechał się więc bardzo dobrze. Poza tym czuło się sporo wilgoci z powodu bliskości wód jeziora Wigry.
Dalej to już był Czerwony Folwark, a następnie miejscowość Wigry.
W dawnej bazie rybackiej warta obejrzenia wystawa „Historia i tradycja rybołówstwa nad Wigrami”. Bardzo miło się rozmawiało z Panem, który pracował w tym muzeum.
Do ciekawych rzeczy należy zaliczyć to, że obok budynku w którym jest wystawa znajduje się Punkt Naprawy Rowerów. Jest to stacja, stojak gdzie znajdują się podstawowe narzędzia do naprawienia roweru, klucze, śrubokręty, stojak na rower, pompka. Fajna rzecz i na pewno potrzebna. Szkoda, że takich miejsc na szlaku jest mało, a raczej praktycznie nie ma.
W Wigrach, na cyplu wychodzącym w głąb jeziora, na wzniesieniu znajduje się kościół i obiekty poklasztorne kamedułów. Pokamedulski zespól klasztorny pochodzi z początku osiemnastego wieku.
W Wigrach byłem pierwszego dnia września i okazało się, że tu już sezon turystyczny się skończył. Praktycznie wszystko jest pozamykane, nie ma już turystów, nawet są problemy, aby się posilić.
Mój pobyt w Wigrach był dość krótki, dale droga wiodła w kierunku Starego Folwarku. W tej miejscowości jest Muzeum Wigier. Warto tam zajrzeć, są tam ciekawe zbiory. Muzeum mieści się w dawnym budynku stacji meteorologicznej.
Na północ od Starego Folwarku, po przeciwnej stronie drogi łączącej Suwałki z Sejnami jest niewielka wioska o nazwie Tartak. Tu wyznaczony został koniec dzisiejszej prawie 50 kilometrowej trasy. Chwilami było dość ciężko, ale las i spokój wokół panujący, a poza tym wspaniała pogoda sprawiły, że ten etap okazał się całkiem fajny. Poza rodzajem dróg nie było jakiś wzniesień, więc te uciążliwości dało się przetrwać. Jest oczywiste, że drogi przez puszczę, obszary chronione nie mogą być asfaltowymi arteriami, ale do jazy przeciętnym rowerem powinna być przystosowana odpowiednio nawierzchnia. Przecież tam według zamierzeń maja się poruszać turyści przemierzający szlaki w sposób jednodniowy lub w ramach wielodniowych rajdów. A jazda z bagażami, których ciężar dochodzi do 15 – 17 kilogramów po takich drogach nie jest łatwa i przyjemna. Czasami nawet niemożliwa.
Na początek ze wsi Gruszki wyjazd wspaniałą asfaltową drogą. W godzinach rannych czuć było świeżość powietrza, leśnego powietrza. Droga ta doprowadziła mnie do Mikaszówki.
W Mikaszówce warto zobaczyć drewniany kościół z początku XX wieku. Wystrój kościoła jest typowy dla terenów na których się znajduje. Bowiem wewnątrz kościoła znajdują się liczne poroża jeleni i łosi. Poza tym w Mikaszówce jest kolejna śluza na Kanale Augustowskim. Śluza budowana była w roku 1828, budował ją por. inżynierów Korczakowski. Tu różnica wysokości wody wynosi maksymalnie 2,7 metra.
Kanał Augustowski należy do najcenniejszych zabytków polskiej kultury technicznej z okresu pierwszej połowy XIX wieku. Kanał ten łączy dopływ Narwi i Biebrzy z Niemnem. Na kanale zbudowanych jest 18 śluz, w tym na terenie Polski jest 14, na Białorusi 3, a jedna jest na samej granicy. Łączna długość kanału wynosi 101 kilometrów.
Tuż za mostem na śluzie szlak znowu zaczyna biegnąć przez las. Ale tym razem znowu Szlak Bociani pokrywa się ze szlakiem Green Velo. Od Mikaszówki droga leśna jest drogą gruntową. Na początku droga jest dość wilgotna, więc jej nawierzchnia jest zwarta, co powoduje, że jedzie się całkiem dobrze. Jednak miejscami, gdzie las stale się trochę rzadszy lub droga wiedzie przez jakąś polankę to słońce wysusza piasek i staje się on sypki, a więc ciężki do przejechania. Im dalej od Mikaszówki tym można powiedzieć, że jest gorzej. Wyrównywanie drogi pługami i postawienie znaków, a tych jest faktycznie dużo, nie oznacza, że szlak jest przejezdny w łatwy sposób.
Po pokonaniu około 6 kilometrów w wiosce Dworczysko przejeżdżamy prze most na rzece czarna Hańcza. Miejsce jest urocze. Trzeba się tu zatrzymać i popatrzeć na spokojnie płynącą rzekę, na jej zakola.
Po 14 kilometrach jazdy od Mikaszówki docieramy do miejscowości Frącki. Tu szlak, droga krzyżuje się z droga krajową nr 16 biegnąca z Augustowa do granicy z Litwą. Ruch na tej drodze jest duży, więc trzeba uważać na przejeżdżające samochody.
Drogę nr 16 przecinamy i ładną asfaltówką jedziemy dalej. Wokół lasy, niewielkie wioski, pola z uprawami tytoniu. Tutaj chyba są większe uprawy tej rośliny, bo widziałem stojące na podwórzach siedlisk maszyny do zbierania tytoniu.
Przy jednej z upraw zatrzymałem się, aby popatrzeć jak tytoń jest zbierany. W tym miejscu zbieranie odbywało się ręcznie. Sama roślina ma wysokość około 180 – 190 cm. Jest to dość gruby trzon z którego wyrastają pokaźne liście. Na szczycie widoczne były całkiem ładne, delikatne kwiatki o zabarwieniu biało-różowym. Roślina jest sadzona przez maszynę, więc rośnie w równych rzędach. Tytoń właśnie się sadzi nie sieje. Sadzonki są hodowane przez zimę i na wiosnę maszyny sadzonki umieszczają w ziemi. Zerwane liście prasowane są w taką metalową ramkę z kolcami, a następnie przewożone do suszarni, gdzie przy pomocy pary suszone. Po wysuszeniu, w zakładach tytoniowych poddawany jest dalszej obróbce i ulepszaniu. Generalnie nie czuć było specyficznego zapachu, pojawia się on dopiero po wysuszeniu. Poza tym w czasie produkcji papierosów do tytoniu dodawane są substancje zapachowe. Oczywiście jest wiele gatunków tytoniu, ale to dla przeciętnego obserwatora jest już wyższa szkoła jazdy.
W miejscowości Gulbin, opuściłem szlak Green Velo i ruszyłem przerost na rzece Czerna Hańcza Podlaskim Szlakiem Bocianim. Droga wiodła przez las ale była ubita, dość twarda, tak więc o wiele lepiej się jechało niż na żwirowych odcinka będących wcześniej. Poza tym był to dość gęsty las, więc dawał dużo cienia. Jechał się więc bardzo dobrze. Poza tym czuło się sporo wilgoci z powodu bliskości wód jeziora Wigry.
Dalej to już był Czerwony Folwark, a następnie miejscowość Wigry.
W dawnej bazie rybackiej warta obejrzenia wystawa „Historia i tradycja rybołówstwa nad Wigrami”. Bardzo miło się rozmawiało z Panem, który pracował w tym muzeum.
Do ciekawych rzeczy należy zaliczyć to, że obok budynku w którym jest wystawa znajduje się Punkt Naprawy Rowerów. Jest to stacja, stojak gdzie znajdują się podstawowe narzędzia do naprawienia roweru, klucze, śrubokręty, stojak na rower, pompka. Fajna rzecz i na pewno potrzebna. Szkoda, że takich miejsc na szlaku jest mało, a raczej praktycznie nie ma.
W Wigrach, na cyplu wychodzącym w głąb jeziora, na wzniesieniu znajduje się kościół i obiekty poklasztorne kamedułów. Pokamedulski zespól klasztorny pochodzi z początku osiemnastego wieku.
W Wigrach byłem pierwszego dnia września i okazało się, że tu już sezon turystyczny się skończył. Praktycznie wszystko jest pozamykane, nie ma już turystów, nawet są problemy, aby się posilić.
Mój pobyt w Wigrach był dość krótki, dale droga wiodła w kierunku Starego Folwarku. W tej miejscowości jest Muzeum Wigier. Warto tam zajrzeć, są tam ciekawe zbiory. Muzeum mieści się w dawnym budynku stacji meteorologicznej.
Na północ od Starego Folwarku, po przeciwnej stronie drogi łączącej Suwałki z Sejnami jest niewielka wioska o nazwie Tartak. Tu wyznaczony został koniec dzisiejszej prawie 50 kilometrowej trasy. Chwilami było dość ciężko, ale las i spokój wokół panujący, a poza tym wspaniała pogoda sprawiły, że ten etap okazał się całkiem fajny. Poza rodzajem dróg nie było jakiś wzniesień, więc te uciążliwości dało się przetrwać. Jest oczywiste, że drogi przez puszczę, obszary chronione nie mogą być asfaltowymi arteriami, ale do jazy przeciętnym rowerem powinna być przystosowana odpowiednio nawierzchnia. Przecież tam według zamierzeń maja się poruszać turyści przemierzający szlaki w sposób jednodniowy lub w ramach wielodniowych rajdów. A jazda z bagażami, których ciężar dochodzi do 15 – 17 kilogramów po takich drogach nie jest łatwa i przyjemna. Czasami nawet niemożliwa.